Nareszcie chwilkę wytchnienia znalazł nasz wspaniały Gieniu. Mógł wreszcie pomyśleć o sobie i poszamać gorącą kaszaneczkę z kiełbaską. Poprawił to czeskim, wyśmienitym OPATEM serwowanym rajdowiczom, po czym wstał, czknął, beknął i zagwizdał na swoim szwajcarskim wieloczynnościowym gwizdku. Zbiórkaaaa! Ale gościu ma pamięć! Jakbym mógł spamiętać chociaż setną część tych wiadomości przekazanych nam przez Gienia, to bym zaszpanował przed kobitkami. Gąby by pootwierały szeroko ze zdziwienia. Skąd ten Heniuś ma taką wiedzę? Ale nic z tego. Mój zdegenerowany częściowo mózg tego nie ogarnia. Następnym razem wezmę na rajd dyktafon i będę podtykał go pod dziób Geniowi. Wszystko nagram i w domu będę to kuł na blachę. Chociażby ten kawał o małym Jasiu z zabitą żabą, ha, ha, ha!
Fajne koszulki sobie zafundowały "Łaziki". Błękitne, z perlontexu, oddychajace, z logo klubu. Profesjonały!
Nigdy nie było rajdu bez muzyczki "na żywo". Na tym rajdzie na swojską nutkie grała Kapela Smolniczanie. Dwie gitary, akordeon, saksofon, bongosy, czynele i bęben. Mieli dostosowany repertuar do chwili, więc się podobali, chociaż wszyscy byli zaawansowanymi emerytami.
I tak zakończył się nasz tegoroczny RAJD GÓRNIKÓW MIEDZI - SOKOŁOWSKO 2016.
Ale...NIE! NIE zakończył się, bo w drodze powrotnej nasz niesamowicie zorganizowany Pan Kierownik Eugeniusz, dla mnie Gieniuchna, przygotował niesamowitą niespodziankę.
Otóż zajechaliśmy z fasonem do Jedlinki. A tam, do browaru o tej samej nazwie co miejscowość. JEDLINKA.
Na dziedzińcu browaru przywitała nas kopia trzypłatowca Czerwonego Barona czyli Manfreda von Richthofena, największego asa lotnictwa I Wojny Światowej. A w środku browaru oczywiście na pierwszym miejscu piwo "Czerwony Baron" o mocy5.0% i12,2% extraktu. Dalej "Marcowa Dama" z 6,1% alc. i 13,7% extr. "Jaśnie Książę" o mocy5,4% alc. i 12,5% extr. i"PrzenicznyPan" z 5,3% alc. i 12,6% extraktu.
Piwa są serwowane w kuflach 0,5l, 1l oraz w zestawach tzw.czworakach po 0,125l z każdego gatunku. Obsługę stanowią mlodzi chłopcy i dziewczęta, których, jak zaobserwowałem, doskonale przygotowano do tego zawodu. Sprawnie i szybko załatwiają klientów. Podpowiadają, które piwo jest najlepsze, czyli trzeba zamówić wszystkie cztery najlepsze! Lokal z browarem prezentuje się ciekawie i nowocześnie. Można tu także zjeść pizzę z robionego na oczach klienta ciasta a nie jakiegoś mrożonego i różne zapiekanki. Po dokonanych próbach organoleptycznych muszę autorytatywnie stwierdzić, że "Czerwony Baron" dominuje wyraźnie nad pozostałymi Panami, Damami i Książętami.
Ponieważ uzurpuję sobie takie prawo, że za harówę przy tworzeniu tego sprawozdania cóś mi się należy, więc golę "Czerwonego Barona " przy kontuarze za Wasze zdrówko. Szczególnie za szybki powrót do zdrowia i na szlaki Naszej "połamanej" Krzysi. Drugiego browarka golę za ułamanego zęba Ani. A rada moja taka. Przyjeżdżajcie tutaj z grubą kaską, żeby sie rozkoszować tą atmosferą i tymi baronami. Drożyzna jak cholera!! Za kufelek 0,5l trzeba wysupłać aż 9 złociszów. Słownie dziewięć !
Żeby u producenta, w miejscu produkcji płacić aż tyle?! I za co? Bo ten "Czerwony Baron" du**py nie urywa...Ani pozostałe też nie... Imbirowe, korzenne czy gryczane piwko naszego Dominika - "Ziemby" jest dwa razy lepsze! Mówię to Wam ja - Heniuś, w stanie spoczynku mistrzuniunio beer testman niekoncesjonowany. Hey!
Naszym kierowcą był bardzo dobry "wodzirej" - Paganini kierownicy - Pan Eugeniusz. Wesoły, dowcipny i bardzo komunikatywny. A jak on jeździl po tych wąziutkich serpentynach i pod niskimi wiaduktami! Majstersztyk!
Wielkie dzięki w imieniu Klubowiczów PROBLEM-u i "Łazików" Panie Gieniu. Gieniu, bo przeszlismy na TY! Bez toastów!!!
A idąc już spać, chciałbym, aby przyśnił mi się ten pyszny i pachnący żureczek z jajeczkiem od szczęśliwej kokoty i białą kiełbaską. Z majerankiem, pieprzem i marcheweczką karotką...Ech!
Do zobaczenia na szlakach górskich!
Tekst i foto: C.H.-Heniuś. Bez autoryzacji.