.
OBCHODY JUBILEUSZU 50 LAT ODDZIAŁU PTTK "ZAGŁĘBIE MIEDZIOWE" W dniu 14 listopada 2015 roku odbyły się uroczyste Obchody Jubileuszu istnienia Naszego Oddziału PTTK "Zagłębie Miedziowe" w Lubinie.
Po uroczystej mszy poświęconej Oddziałowi, uczestnicy Obchodów przeszli pod zabytkową Basztę Głogowską. To w tej Baszcie w roku 1969 zawiązano koło PTTK Klub Turystyki Kwalifikowanej, dzisiaj Klub Górski PROBLEM. Na północnej ścianie Baszty nastąpiło odsłonięcie tablicy pamiątkowej, ufundowanej przez Starostę Lubińskiego.
Przemawiali: Prezes Oddziału Marian Hawrysz, , Andrzej Gordon - wiceprezes ZG PTTK, inni prominenci i ksiądz. W czasie tej ceremonii wiał tak potężny wiatr, iżby się zdawało, że jesteśmy na Orlej Perci lub innym Mięguszowieckim Szczycie. Poczet sztandarowy stanowiły dwie młodziutkie adeptki turystyki, a proporzec dzielnie i dumnie niósł Rysiu Kuc, przewodnik sudecki i jednocześnie nasz wspaniały, wieloletni kolega PTTK-owski i rajdowy. Przypadkowi przechodnie stawali
z rozdziawionymi japami i dziwowali się. A cóż to za święto, pytali. Że i sztandary i orkiestra górnicza i ksiądz z kropidłem? Z dumą i nie bez poczucia własnej wartości, może wyższości odpowiadaliśmy, że to jest Nasze Święto. Święto wszystkich członków Oddziału PTTK "Zagłębie Miedziowe". A co! Pięćdziesiątka - piękny wiek!Była też telewizja regionalna, która uwieczniła tą wiekopomną chwilę. Przeprowadzono kilka wywiadów. Relację można obejrzeć na stronach TVL. Ksiądz poświęcił tablicę, chociaż przy huraganie musiał stanąć mocno na nawietrznej, bo woda święcona porywana wietrzyskiem kropiła aż na Ratusz. I w tym momencie wszelakim obrządkom stało się zadość.
Pochód w towarzystwie orkiestry górniczej grającej marsza zwycięstwa, przedefilował do Centrum Kultury MUZA. Była to chwila wspaniała i podniosła. W okolicznych domach ludziska o mało co nie powylatywali z okien, tak się wychylali, chcąc zobaczyć to niecodzienne misterium. W tym dniu prawie całą MUZĄ zawładnęły eksponaty, stoiska, plansze i fotografie z historii Naszego Oddziału PTTK. Przebogatej i pięknej historii. Była imponująca kolekcja znaczków rajdowych, dziesiątki fotosów świadczących o latach ogromnej pracy z młodzieżą. Ze wzruszeniem oglądaliśmy te wszystkie rajdy, złazy, konkursy, zawody terenowe i spotkania na lądzie i wodzie. Lata naszej intensywnej pracy dla pożytku lokalnego społeczeństwa, z naciskiem na dzieci i młodzież, dla dobra i chwały Oddziału PTTK i naszej wielkiej satysfakcji. No i wspólnej katorgi, ale zawsze zabawy na szlakach turystycznych.
Wchodzącym do holu Muzy zaproszonym gościom, wręczano drobne upominki i pięknie wydrukowane ŚWIADECTWA OBECNOŚCI.
Wszystkie upominki w okolicznościowych torbach eco, z nadrukiem logo imprezy, zaproszeni goście odbierali za pokwitowaniem w holu Muzy. Było to organizacyjnie trafienie w 10-tkę, bo nie było już z tym zamieszania na głównej sali imprezy.
Poczet sztandarowy dostojnie, wręcz majestatycznie wkroczył na salę. Wszyscy powstali, oddając honory sztandarowi PTTK. Pierwsze trzy rzędy zajmowali notable z PTTK, VIP-y obu płci oraz bardzo zasłużeni działacze PTTK. Chwila podniosła była.
Pani konferansjerka jako pierwszemu udzieliła głosu Prezesowi Oddziału PTTK "Zagłębie Miedziowe" Panu Marianowi Hawryszowi. Na scenie udekorowanej flagami PTTK, Sołectwa i Miasta Lubina oraz przecudnym koszem niesamowicie pachnących 50 herbacianych róż stanął ON! Nasz Drogi Marian. W krótkim, bardzo patetycznym, ale dokladnie rzeczowym przemówieniu Pan Prezes wspomniał wszystkich prezesów Oddziału, przedstawił bogatą historię, dzień dzisiejszy i projekty na przyszłość naszej lokalnej organizacji. W tle na ekranie przepływały zdjęcia z lat minionych. Niejednemu łezka się w oku zakręciła. Ja beczałem cichutko szlochając. To se ne wrati Pane Maryjanie. Życie zawsze biegnie naprzód...niestety. A może stety?
Potem przemawiali prezesi: ZG PTTK, oddziałów dolnośląskich, skupionych przy Okręgu Wroclaw, przedstawiciele Starostwa i inni.
Nastąpiła część wręczania dyplomów, medali, odznak i upominków. Laureatom nagrody i dyplomy wręczał sam Wiceprezes ZG PTTK Andrzej Gordon. Przy okazji charakteryzował najlepsze przymioty laureatów nagród i życzył zdrowia oraz jeszcze bardziej wytężonej pracy i całkowitego poświęcenia się dla polskiej turystyki. Poniżej widzicie naszych honorowanych klubowiczów. Tadziu Zaczyński, Nina Zaczyńska i Marek Jaglarz.
Słowom uznania nie było końca. Aż serce się radowało widząc tabuny zasłużonych ludzi, co chwilę się zmieniających na estradzie. Cieszy mnie niezmiernie, że zauważono także moją skromną osobistość. Cóś tam przez ubiegłe lata dla PTTK-u dłubałem, cóś tworzyłem, przedstawiałem, organizowałem. W każdym razie, starałem się na miarę swoich mizernych umiejętności i możliwości. Zostałem odznaczony Brązową Honorową Odznaką PTTK oraz odznaka "25 lat w PTTK". A tak, po prawdzie, to jestem już 46 lat w "związku małżeńskim" z PTTK. Przy okazji się pochwalę, że otrzymałem wspanialy prezent w postaci "Encyklopedii schronisk tatrzańskich" z dedykacją autora, Janusza Konieczniaka. Lepszej książki nie mogłem sobie wymarzyć, biorąc chociażby to pod uwagę, że w tym roku byłem po raz 25 w Tatrach. A tą Encyklopedię polecam wszystkim. Wydana pieczołowicie na błyszczącym papierze, z mnóstwem fotografii, rycin, mapek. Napisana jest tak, że czyta się ją jak wspaniałą powieść podróżniczą o historii wszystkich schronisk, schronów, szałasów, kolib, altan tatrzańskich i innych norek.
Przemawiali dyrektorzy, prezesi i zasłużeni dla "sprawy". Były podziękowania, gratulacje, słowa najwyższej czołobitności dla działaczy z górnej półki struktur organizacji. Pan Prezes Marian był chyba cały w skowronkach i chyba troszkę pijany od tego miodzia nań spływającego ze wszystkich stron sali.
Bożenka Duliarz, nasza klubowiczka, także została uhonorowana ze swoimi podopiecznymi dowodami uznania. Trzeba tu powiedzieć słowa prawdy. Bożenka jest wszędzie i zawsze, gdzie toczy się życie Oddziału. Na turniejach szkolnych, zawodach terenowych i imprezach plenerowych zawsze jest Jej pełno. Przygotowuje, organizuje, prowadzi, zabezpiecza i naucza swoją grupę uczniów, którzy zbierają prawie zawsze najwyższe notowania. Dzięki Bożenko! Jesteś Wspaniała!
Prezes Klubu Górskiego PROBLEM, Jan Augustyn, nie jest jakimś tam zwykłym, funkcyjnym działaczem PTTK. Przez dziesięciolecia dał się poznać jako niesamowicie koleżeński, wybróbowany, zaangażowany ponad miarę, wspaniały pomysłodawca, organizator i uczestnik setek, jeżeli nie tysięcy imprez. Ten szalenie skromny Człowiek /przez duże "C"/nigdy się nie chwalił, nie wywyższał. Zawsze i wszędzie służył i służy mądrą radą, jak potrzeba to słowami otuchy, wszelką pomocą. To Jemu najwyższe splędory należą się jak psu micha. Nie ma z pewnością na świecie człowieka, który by naszego Jaśka nie lubił. On się po prostu nie da nie lubieć. I wszyscy klubowicze szczerze cieszą się z Jego odznaczeń i medali. Tylko Jasiek będzie miał PROBLEM. Gdzie on se te medale pozawiesza? Toż to jest chyba tego ze 45 kilo metali szlachetnych i kolorowych.
Od zaprzyjaźnionych, dolnośląskich Oddziałów PTTK nasz Pan Prezes otrzymał wspaniały kryształ misternie rżnięty i pozłacany /tak przynajmniej wyglądał/ piękny puchar. Nie przechodni. Były męskie pocałunki i ściskanie grabuli. Marianowi szkliły się oczy.
Nadleśnictwo Lubin także koniecznie musiało zaistnieć na naszym Jubileuszu, bo przecież wspaniałymi osiągnięciami od lat owocowała i owocuje współpraca naszego lasu z Oddziałem PTTK. Prawdę mówiąc, większość naszych terenowych, leśnych zawodów, gier i zabaw edukacyjnych, plenerowych, nie doszłaby do skutku i nie miała tak wspaniałej oprawy, bez pomocy Nadleśnictwa Lubin. Już nie wspomnę o "patykach" na nasze ogniska, które z mozołem cięli na wymiar drwale i pilarze, a które dostarczały na miejsce watry podwody Nadleśnictwa Lubin. Tu wielkie dzięki Panu Nadleśniczemu Markowi Nieruchalskiemu i Jego pracownikom. Zwłaszcza Norbertowi Wende, który jest zawsze w lesie z nami i ubogaca naszą wiedzę o leśnej przyrodzie. Oby taka współpraca trwała dalej. Wielkie dzięki.
Gwoli rzetelności dziejopisarskiej należy wspomnieć nazwiska klubowiczów obecnych i byłych, uhonorowanych na Jubileuszu. Są to: Jadwiga Dyrcz-Hawrysz, Marian Hawrysz, Jan Augustyn, Tadeusz Zaczyński, Nina Zaczyńska, Marek Jaglarz, Bożena Duliarz, Kacper Snowyda, Dominik Ziembowicz i piszący te słowa facio o pseudonimie Crazy Henry - Heniuś. Całkiem pokaźna i okrągła liczba. Dziesiątka. W tym miejscu chciałbym coś powiedzieć wszystkim klubowiczom i jednocześnie członkom Oddziału PTTK, którzy zostali pominięci w rozdziale dyplomów, odznak i suwenirów, a którzy także przez lata pracowali, mieli swój wkład w działalność Oddziału PTTK. Nie przejmujcie się wcale, proszę! Nasze odznaczenia i dyplomy są i Waszymi ,bo przecież bez Was, Waszej współpracy i pomocy nic byśmy sami nie zrobili. I nic bez Was byśmy nie znaczyli. To w Waszym imieniu tam byliśmy i odbieraliśmy należne członkom naszej małej społeczności klubowej dowody uznania. Jest tylko maleńka różnica między nami. a to taka, że my dalej i wciąż ostro działamy. Pomimo różnych przypadłości naszego wieku i przeciwieństw losu. Cały Zarząd Klubu Górskiego PROBLEM dziękuje Wszystkim Klubowiczom, a "nasze" Dziewczęta - Problemówny całujemy z dubeltówki. Z poślizgiem! Ewunię ze Zgierza czy Zegrza w pierwszym rzędzie, chłe, chłe.
W części artystycznej /bo jakżeby mogła się odbyć bez tego taaaaka Impreza Jubileuszowa/ wystąpił wspaniały zespół folkowy "SZYSZAK".
Wybór tego właśnie, a nie innego zespołu, to był strzał w dziesiątkę! Tadziu Szewczyk przytoczył wesołą, prawdziwą dykteryjkę i zapalił się do zagrania na tam-tamach. W tym zapale zapomniał, że ni w ząb nie umie na nich grać, chłe, chłe. SZYSZAK zaprezentował imponującą wiązankę piosenek rajdowych, turystycznych i górskich. W tle słyszycie / jak macie włączone głośniki/ melodie w ich wykonaniu.
Ten sekstet porwał całą salę. Wszyscy klaskali do rytmu, podśpiewywali znane frazy piosenek. Owacje i bisy nie miały końca. Fajnie by było, jeszcze gdzieś posłuchać tych pięknych, górskich pień. W tym miejscu składam głęboki pokłon temu, kto wykombinował i zaprosił ten zespół na Jubileusz. Idealniej nie można było tak tego załatwić.
Po wszystkich brawach, ochach i achach ku czci Naszego Oddziału PTTK, po uczcie muzycznej, goście zostali zaproszeni na symboliczną lamkę szampionu do restauracji Muza na parterze Centrum Kultury.
Szlak czerwony i szlag jaśnisty mnie o mało nie tafił, bo przyjechałem wozidlem i nie mogłem nawet dzióba umaczać w tym szlachetnym winku z bąbelkami.
Clou tego spotkania przy "musującym" było wygaszenie świateł i wjazd na rydwanach, pięknie zdobionych tortów okazjonalnych, umajonych pióropuszami ogni bengalskich, sypiących skrami prosto na polewę tortów. Tak dla smaku,chłe, chłe. Smak i zapach tych wyrobów cukierniczych był przewyborny i mile łechtał najbardziej wysublimowane podniebienia. To było mistrzostwo i najwyższy kunszt sztuki cukierniczej. Szkoda, że nie mogę podać autora tych pychotek, bo byłaby to reklama. A takiej mi bez zezwolenia uprawiać nie wolno, cholera jasna. Takie dziwne mamy czasy. Ale wszystkie mlaszczące i smoktające panie, nawet te z krągłościami wybujałymi, prosiły o riplaya. Ja, niestety, mam szlaban na takie łakocie /cukrzyca galopująca/, więc tylko spróbowałem czeresieńki z dekoracji. Ocenę organoleptyczną tortów podałem tu z zasłyszanych jednobrzmiących opinii. Dostałem ślinotoku i musiałem gębę ukradkiem chusteczką wielorazowego użytku łobcierać, tak, tak.
Po tym spotkaniu przy torcie i szampanie, część specjalnie zaproszonych gości wzięła udział w uroczystym obiedzie w restauracji Oberża "Skarbek" przy ul. Budowniczych LGOM-u.
Tam, oczywiście, najważniejsze było zdjęcie "strażackie". Ku pamięci, ku miłym wieczornym, zimowym wspominkom. Mnie tam nie ma, niestety, bo któś musiał tą fotkie zrobić, prawda? Prawda! Zresztą niejestem fotogeniczny i tylko na co setnym zdjęciu akceptuję swój wizerunek. Chociaż w rzeczywistości jestem - jak to mówią mi koleżanki - ciachem. Tłustym ciachem. Masełko!
Nasz Prezes Marian Hawrysz i v-ce Prezes ZG PTTK Andrzej Gordon, obaj z osobistymi, zresztą, szanownymi Małżonkami, popijając zimną i krystaliczną wodę górską oraz 100% soczki owocowe, snuli plany na następne 50-lecie PTTK. Marian tak się rozmarzył, że przymknął oczy i już widział te miliony członków malujących nowe szlaki turystyczne i piekące kiełbaski przy skaczących płomieniach watry. Widział jakby przez niebieską mgiełkę, setny Rajd KGHM i setny Rajd Górników Miedzi. Ech... niepoprawny marzyciel. Dobrze, że większość marzeń udaje Mu się zmaterializować. Nie wiem, czy to moje takie subiektywne wrażenie,ale Marian jakby w tym świątecznym dniu wyładniał i odmłodniał. Lico Jego nabrało kolorków, rumieńców, w oczach błyskały iskierki szczęścia i radości, uśmiech nawet na chwilkę nie schodził z Jego karminowych ust. Całego wizerunku Naszego Prezesa dopełniał markowy, czarny garnitur, nieskazitelnie biała koszula i granatowy krawat z nadrukiem PTTK. Ale wszystko to zasługa żony Jadwigi. Zresztą - jak każdy inny chłop - tak by się sam nie odsztafirował ?
Przy zimnym piwku wspominaliśmy stare, dobre /przynajmniej dla zbiorowej turystyki/ czasy. Ło matko słodka! Jak ten czas szybko upłynął? To oznaka, że był on wspaniały, pełen radości i szczęścia ze wspólnego przemierzania szlaków, przeważnie górskich. Ze wspólnych igrców przy watrze w Strużnicy i innych skansenach. Z przebywania z przyjaciółmi i serdecznymi kompanami /płci obojga/ na różnych rajdach, spędach, wyprawach, zabawach czy normalnym, standardowym, wspólnym chlaniu browaru przy wieczornej watrze. A teraz co? Ano jajco! W gnatach każdego coraz częściej łupie. Zamiast na szlakach, spotykamu się coraz częściej w przychodni u lekarza bliskiego kontaktu. Panowie uporczywie szukają wszędzie pisuaru, bo ta cholerna prostata nie daje spokojnie posiedzieć przez przynajmniej kwadrans, a wielu z nas ząbki klei na Protefix, żeby nie wpadły do ogniska w czasie perlistego śmiechu. Tego boli, tamtego swędzi, a innego coś napieprza nawet jak leży i śpi. Ale MY - KLUBOWICZE KLUBU GÓRSKIEGO PROBLEM NIE PODDAMY SIĘ TAKIM PROBLEMOM! Nie takie PROBLEMY pokonywaliśmy, nie z takimi PROBLEMAMI przychodziło się nam mierzyć! Dopóki mamy zdrowie i siłę podnieść do góry w toaście szklanicę piwka lub ciepłego mleczka /tfu!/ dopóty PROBLEM będzie istniał. Amen.
ps: ortografia, interpunkcja i styl to pikuś. Wybaczcie. Najważniejsza jest zawarta w tej gadce wspominkowej treść, prawda? Prawda!
Do zoba na szlaku! Albo w przychodni na Kiri Sklodowskiej /fonetycznie/ w D-11. Cześć!!
POLSKIE TOWARZYSTWO TURYSTYCZNO - KRAJOZNAWCZE - ODDZIAŁ "ZAGŁĘBIE MIEDZIOWE" W LUBINIE
"Ziemia to karta księgi: czytaj ją i oglądaj jej obrazy"
Aleksander Janowski
foto i komentarz: C.H. Heniuś