13 stycznia 2019 "Kraje Południowej Afryki"
Sławomir Bieniek
Tym razem spotkaliśmy się z naszym wieloletnim przyjacielem naszego klubu Sławkiem Bieńkiem. Już wielokrotnie zaskakiwał nas swoimi niesamowitymi przygodami w różnistych cxzęściach świata. Popnieważ deptał po wszystkich siedmiu kontynentach świata wykonując niesamowite zadania sportów ekstremalnych, Sławek jest naprawdę wielką skarbnicą wiedzy wspinaczkowej, trekkingowej i raftingowej. Tematem tego spotkania była wyprawa do trzech państw południowej Afryki - Botswany, Zimbabwe i Namibii, której to wyprawy Sławek był pilotem.
Na prelekcję przybyła pięcioosobowa ekipa trekkerów biorących udział w tej wyprawie. Wszyscy odpowiadali na pytania z sali, wykazując przy tym wielkie poczucie humoru i szczerość odpowiedzi nawet na dosyć intymne pytania.
O południowej Afryce nie potrzeba w tym miejscu dużo pisać. Wszyscy chociażby z programów TV widzieli uroki tych terenów, a na pokazie zobaczyliśmy je widziane oczami Sławka - starego wyjadacza eksploracyjnego, który - jak to się mówi - z niejednego pieca itd. A On próbował takich świństw, w dodatku ohydnie śmierdzących, których sam tylko widok na ekranie przyprawiał o mdłości, chłe, chłe. No i te widoki . Bajkowe, fantastyczne, rajskie. Szkoda tylko, ze lampa projektora jest już na wykończeniu, bo wszystkie, nawet zdjęcia robione w pełnym słońcu wyglądały jakby było jego zaćmienie. I to zjawisko zauważyłem już od kilku byłych prelekcji. Jest coraz gorzej, ale taka żarówa kosztuje podobno kilka tauzenów. Jak dom kultury ma kupić zakichaną żarówkię za taki szmal? Ale będzie musiał. Szukamy sponsora.
Już samo nazwisko BIENIEK ściągnęło 141 widzów do kina, bo ludzie znają tą markę, znają faceta który poprawny i szczery jest aż do bólu. Niejednokrotnie prowadząc z Nim prelekcję, dla lepszego efektu troszkę koloryzuję, przebarwiam, bo widzowie to lubią. Ale to spotyka się z natychmiastowym sprostowaniem Sławka. Ech Sławuś, pozwól panu prowadzącemu na troszeczkę fantazji i nieszkodliwego ubogacania tematu, chłe, chłe.
Po prelekcji widzowie w holu jeszcze długo zasypywali Sławka i ekipę pytaniami. Dzięki Sławku. Już czekamy na następne relacje z wypraw.
foto i text: Crazy Henry. Autoautoryzacja.
17 lutego 2019 "MANASLU" - Krzysztof Stasiak
Krzysztof Stasiak: „Od 1999 r. jest członkiem Polskiego Związku Alpinizmu, a od 2014 r. kadry Polskiego Himalaizmu Zimowego. Na swoim koncie ma osiągnięcia we wspinaczce w górach wysokich (wejścia na wszystkie najwyższe szczyty Europy: Mont Blanc 4 810 m n.p.m.- 3 wejścia, Grossglockner3798 m n.p.m.– 3 wejścia zimą i 2 latem, Eiger 3970 m n.p.m.– zimą, Matterhorn 4478 m n.p.m. – wejście solowe zimą, Elbrus 5642 m n.p.m. – latem). W 2011 r. otrzymał nagrodę „Górskiego Orła” za samotne wejście na szczyt Matterhorn). Sam – korzystając wyłącznie z własnych środków – w każdej wolnej chwili wspina się w Karkonoszach, Tatrach i Alpach. W 2013 r., dzięki wsparciu KGHM Polska Miedź S.A., miał zaszczyt uczestniczyć w wyprawie na Manaslu (8156 m n.p.m.) – 8. Górę Świata. Z uwagi na nagłe całkowite załamanie pogody, góra nie została zdobyta.. Od 18 lat odbywa również służbę w Ratownictwie Górniczym (sekcja wysokościowa). Posiada również kwalifikacje Ratownika WOPR, Ratownika Medycznego oraz Ratownika GOPR.” Ponieważ nie uczestniczyłem w tym wspanialym i bardzo ciekawym spotkaniu, nie mogę zamieścić żadnej fotki, ale z relacji widzów wiem, że wszyscy byli bardzo zadowoleni z prezentacji Krzysztofa.
17 marca 2019 "Niedźwiedzie duchy" - Kamila Kielar.
Traperka, trekkerka, reporterka, fotografik. /33lata/
W 2018 samotnie przepłynęła ponad 500km kajakiem morskim po Pacyfiku u wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej w poszukiwaniu niedźwiedzi-duchów, najrzad- szych niedźwiedzi na świecie.
W 2017 samotnie przeszła 4700km po szlaku Pacific Crest Trail, również sama – przejechała rowerem Jukon w zimie, Alaskę i Kamczatkę. W Laponii i na Alasce miesiącami wędrowała, zarówno zimą, jak i latem. Kanadyjskie Terytoria Północno-Zachodnie przemierzała samotnie na nartach przy tempe- raturach spadających do -48 stopni. Zawodowo pisze, opowiada, szkoli. Trzykrotnie nominowana i dwukrotnie wyróżniona na Kolosach, nominowana do nagrody National Geographic Traveler, wyróżniona nagrodą im. Tonego Halika. Laureatka outdoorowych konkursów fotograficznych w USA i Kanadzie.
Posługuje się językami : angielskim, fińskim, hiszpańskim, rosyjskim.
Spotkanie z Kamilą było nader ciekawe i pouczające. Nie tylko ze względu na unikalność obiektu poszukiwań, ale też przez metodę samotniczej wyprawy w kajaku morskim, wśród niebezpiecznych zwierząt i przy nader paskudnej często pogodzie.
Porównując ciężar wyprawy z delikatną, wręcz filigranową osóbką Kamilki, wszyscy widzowie byli pełni podziwu i zachwytu nad zdolnościami i wielkiemu samozaparciu tej trekerki, traperki i prelegentki.
Ta młoda kobieta zadała kłam obiegowym opiniom o kobiecie - słabej płci itp. Wielogodzinne wiosłowanie na falach oceanicznych pośród fiordów Kolumbii Brytyjskiej, wciąganie ciężkiego, morskiego kajaka na wysokie skarpy, rozbijanie namiotu, palenie ognisk z mokrych patyków w czasie ulewy monsunowej, bliskie spotkania z dzikim zwierzem, to wszystko kazało widzom głęboko pochylić się nad wyczynem Kamilki. Jako znawca - przynajmniej za takiego się uważam - tworzenia prezentacji multimedialnych, muszę bardzo pozytywnie ocenić jakość prelekcji. Dynamicznie zmieniające się slajdy z częstymi przebitkami filmowymi, bez dłużyzn, z ciekawie prowadzonym przez prelegentkę komentarzem, dawały sporą satysfakcje z oglądania relacji z wyprawy.
Na sali było 103 osoby, co jest wspaniałym wynikiem. Końcową częścią prezentacji było położenie przez Kamilkę nacisku na ekologię, na ginącą przyrodę, na wszystko złe, co dzieje się w tamtym regionie za sprawą człowieka. Przesłanie Kamili było tak sugestywne i poruszające, że - co z wielkim zdziwieniem zaobserwowałem - sala w milczeniu i zadumie jeszcze przez dłuższą chwilę po prezentacji siedziała jak zamurowana. Nikt się nie podnosił z krzesła i nikt nie galopował do wyjścia. Musiałem słownie ludzi zachęcić do wyjścia z kina, chłe, chłe.
I sprawiła to ta filigranowa, delikatnej budowy fizycznej, ale o jakże silnej, odważnej osobowosci młodziutka kobietka.
Brawo Kamilko! Spełniaj swoje wspaniałe marzenia ! Do zobaczenia...mam taka nadzieję.
Zachęcam wszystkich do odwiedzenia strony Kamili na FaceBooku https://pl-pl.facebook.com/kkielar/ lub po prosu w Googlach jest wiele linków do wywiadów, artykułów i fotografii dotyczącycvh Kamili Kielar z Krakowa.
foto i text: Crazy Henry. Autoautoryzacja.
24 marca 2019 "FREE SOLO" - Alex Honnold - film
Film "Free Solo" wyświetlany był w ramach "Spotkań z ludźmi gór" gdyż był to film dla ludzi gór.
Zdobywca Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Niesamowite kinowe doświadczenie. Zapierająca dech w piersiach przyroda i przerażający plan – wspinaczka na wysokość 2300 m po niemal pionowej skale, i to bez zabezpieczenia. Alex Honnold postanowił dokonać niemożliwego i spełnić życiowe marzenie – wspiąć się na majestatyczny El Capitan w parku narodowym Yosemite w stanie Utah USA. Cel uda się osiągnąć, ale tylko wtedy, gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem, a jak wiadomo, przy tego rodzaju wspinaczce możliwa jest nieskończona liczba scenariuszy, wystarczy obluzowany kamień, silniejszy powiew wiatru. „Free Solo” zachwyca i zdumiewa widokami, ale ukazuje też motywacje ekstremalnego wspinacza. Często niezrozumiałe dla postronnych, którzy nie wiedzą, po co ryzykować życie dla czegoś tak błahego jak sport wyczynowy, uprawiany w dużej mierze tylko dla samego siebie i ciągłego przekraczania własnych granic. Alex niczego nie tłumaczy, ale po prostu wspina się dalej, wyznaczając limity ludzkiej wytrzymałości.
Produkcja: USA
Czas trwania: 100 min.
I ja na filmie byłem, strach w sobie tłumiłem, momenty grozy przeżyłem i powiem, ze taki dokument wywołuje po stokroć większe wrażenia niż najlepszy horror który w sumie jest lipą wyreżyserowaną i ubogaconą o efekty komputerowe i takie tam bzdeciki.
****************************************************
SŁAWOMIR BIENIEK - SŁAWEK - NIE ŻYJE !
W niedzielne południe 9 czerwca 2019r. zmarł podczas treningu biegu terenowego nasz Kochany przez wszystkich Sławek. Znaliśmy się kilkanaście lat, kilkanaście razy podziwialiśmy Jego wspaniałe prezen - tacje multimedialne w C.K.Muza. Był naszą Rodziną, bo taka sama krew w Nim płynęłą. Krew podróżnika, wspinacza, żeglarza i człowieka poszu- kującego nowych, ekstremalnych doznań, nowych ludzi, nowych egzo -tycznych przestrzeni. Sławek był człowiekiem o wielkim wdzięku oso -bistym, nie znosił fanfar i koloryzowania faktów, był skromnym w za - chowaniu, ale wielkim, szlachetnym w kontaktach międzyludzkich. Na zawsze Sławuś pozostanie w naszych sercach i wspomnieniach. Niewyobrażalnie jest nam GO żal.
Cześć Jego Pamięci.
W zakładce "SPOTKANIA" są wszystkie prezentacje podróżnicze Sławka, które odbyły się w Centrum Kultury MUZA w Lubinie. Prelekcje, które nas bawiły, uczyły i zmuszały do głębokich refleksji. Niestety, już nigdy nie przeżyjemy nowych prezentacji Sławka, nie spotkamy się z NIM...
****************************************************
*******************************************************************
3 listopada 2019 Wojciech Dąbrowski "Wojtek" -
"Tonga - ostatnie królestwo na Pacyfiku"
Prelekcja Wojciecha Dąbrowskiego "Wojtka" zawsze gwarantu- je najwyższej klasy przekaz wiedzy o odbytej podróży. Sam prelegent, czyli Wojtek /nazywam Go pseudonimem interneto- wym, zachowując najwyższy szacunek i podziw dla tego naj -większego podróżnika klasy światowej/ niesamowicie intrygu- jąco potrafi opowiadać o miejscach tak małych, że chyba nikt ze słuchaczy nie słyszał o jakimś wyspiarskim królestwie Tonga, zagubionym w bezkresach Pacyfiku. Pomimo tego, że naród Tonga jest malutki, jego życie, zwyczaje i tradycje są naprawdę warte poznania. Państwo bez przemocy, rozrób, wandalizmu, pijaństwa i narkomanii. Mają malutkie więzienie z dwoma celami, w których jeszcze nikt nie siedział. Czy to jest ten raj ? Niestety, Tonga nim nie jest, bo brak jest tam wody pitnej w dostatecznej ilości. Na foto obok Pan Wojtek stoi w towarzystwie generalissimusa policji. Zwróćcie uwagę, że goś- ciu nie ma broni, butów, munduru, insygniów. Ale ma jakąś czarną tunikę przepasaną kocem-pledem związaną powrós -łem oraz "wygryzioną" koszulę z przodu. Na znak szacunku Panu Wojtkowi też dano taki "ancug". Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że była to szósta, daleka podróż Pana Wojtka w tym roku. I na tym to szaleństwo podróżnicze się nie kończy, bo 17 listopada Pan Wojtek leci bodajże do Gibraltaru i stamtąd płynie jakąś łajbą do Ameryki Południowej. I znowu nas zaszokuje trasą swojej marszruty, której nie uświadczysz w żadnym, nawet najlepszym przewod- niku podróżniczym.
Pan Wojtek musiał się urodzić pod szczęśliwą gwiazdą, bo wojażując od półwiecza po świecie, nigdy nie doznał poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, nigdy Go nie pobili, nigdy nie wsadzili Go do aresztu w jakimś egzotycznym państewku, nigdy bandziory nie ogołocili Go, pozostawiając tylko w przysłowiowych majtkach.
To "Spotkanie z ludźmi gór" było zorganizowane w najbardziej niesprzyjającym czasie. Dzień po Zaduszkach, kiedy wielu ludzi dopiero w niedzielę wracało z wyjazdów na groby bliskich, zmieniona godzina prelekcji z 12:00 na 10:30,
powodowało nasze obawy o frekwencję. Ale na sali zjawiło się 60-ciu pasjonatów, wiernych uczestników naszych spotkań. No i samo nazwisko Dąbrowski już jest magnesem, nie zwykłym, ale neodymowym.
Po zakończeniu tej wspaniałej, wirtualnej wyprawy do ostatniego królestwa na Pacyfiku, kilka osób nabyło hit książki podróżniczej, jaką niewątpliwie jest "Na siedem kontynentów - Notatnik podróżnika". Książki nie tylko o wspaniale napisanej, fascynującej treści, ale wzorcowo wydanej. Tu widać troskliwość autora o to, aby i szata graficzna, oprawa, zachęcała do wzięcia jego książki do ręki i była ozdobą prywatnej biblioteczki podróżniczej. Były dedykacje i miłe rozmowy w kuluarach Muzy. Pan Wojtek złożył też kilka autografów na plakatach spotkania.
Serdeczności Panie Wojtku, tyle lądowań co startów i stopy wody pod kilem, no i zdrówka. Tego życzy Panu "PROBLEM"
foto i text: Crazy Henry. Autoautoryzacja.
15 grudnia 2019 Magda Lassota
"W CIENIU EVERESTU - NAJWYŻSZA GÓRA ŚWIATA BEZ TAJEMNIC"
Magda wspaniale przybliżyła nam atmosferę panującą w ekipie himalaistów w bazie pod Everestem. Wspanialymi, unikalnymi zdjęciami pokazała sytuacje, momenty, zdarzenia codziennego życia ludzi czekających na sprzyjający moment wyruszenia do ataku na tą górę gór. Chłodnym okiem obserwatorki nie obciążonej adrenaliną czekającej wspinaczki śledziła wszystko i wszystkich dookoła. Pomimo młodego stażu wyprawowego dała popis profesjonalizmu i zdolności wnikliwej obserwacji. My, widzowie, byliśmy wiele razy uczestnikami prezentacji prpwadzonych przez wybitnych himalaistów ale oni skupiali się najbardziej na technicznych sprawach i samych atakach do kolejnych podobozów i zdobywaniu szczytu. Magda nie była obciążona myślą o kolejnych etapach wejścia na szczyt, więc mogła spokojnie analizować wydarzenia, ludzi i całą infrastrukturę obozu. Do czego można by się było przyczepić to wyraqźnie zbyt długiej prezentacji portretów wspinaczy, szerpów i personelu zaplecza. Ona z nimi była przez dłuższy czas i - co mogę zrozumieć - nie chciala kogokolwiek pominąć. Ale w pokazie dla publiki powinna pokazać 3-5 głównych osób z krótką charakterystyką i przejść do dalszej części pokazu. Wszyscy pytani przeze mnie widzowie potwierdzili moje spostrzeżenia. Jakbyć Madziu przypadkowo czytała ten tekst, to zalecam wzięcie tej uwagi do swoich przemyśleń o dalszych projektach pokazów. Ale ogólnie było superowo. Drugim mankamentem prezentacji - już nic nie zawinionej przez prelegentkę - było ustawienie poglosu głosu z mikrofonów. Magdzia szybko mówiła i często wyrazy wepowiadane nakrywały wybrzmiewajacy jeszcze pogłos poprzedniego słowa. To już kamyczek do ogródka obsługi technicznej Muzy.
Powyżej: sam "Jasiek" - naczelny Pan Prezes Klubu Górskiego Problem w przyjacielskiej rozmowie z Magdą. Rozmowa była nieautoryzowana więc nie podaję jej treści.