17 stycznia 2016Po raz trzeci mieliśmy wielką przyjemność być zabranymi na wspaniałą podróż wirtualną przez Tomka Nasiółkowskiego. Tym razem Tomasz zawiódł nas do Bangladeszu. Najbiedniejszego państwa świata. Bród, smród sakramencki i ubóstwo!!! Jak można było się spodziewać, ten wspaniały prelegent odkrył nam inne karty Bangladeszu, nie pokazywane w National Geographic ani na innym, renomowanym portalu podróżniczym. Przez ponad godzinę podziwialiśmy i byliśmy zszokowani warunkami, w jakich przyszło żyć tamtej nacji. Współczucie dla skrajnej biedy, wręcz nędzy, mieszało się z obrzydzeniem. Wstrząśnięci byliśmy najbardziej tragiczną sytuacją dzieci. Nasze polskie dzieciaki, nawet żyjące w tzw."bidzie" mają dziesięć razy lepiej niż te w Bangladeszu. Ale i tamte mają swoje zabawy, radości i często są uśmiechnięte /?!?/. Bo niestety, nie znają innego świata, innego, po stokroć lepszego życia. Ale czy tak do końca lepszego?
Tomek jest wspaniałym lektorem i przewodnikiem. Nie boi się drastycznych, czy nawet kontrowersyjnych określeń. Barwnie, bardzo barwnie opowiada o niesamowitych sprzecznościach, nie do zrozumienia i nie do przy- jęcia przez europejczyka. Tyle pokazał nam biedy, brudu i walącego z ekranu smrodu, że dziękuję Bogu, że jeszcze w kinach nie ma prezentacji tego zmysłu powonienia, chłe, chłe. Poza tym, Tomek, mający wrażliwe i romantyczne serce, umie połączyć smut- ne skrajności egzystencji i zachowań /plucie na ściany domów czerwonym bleko- tem, góry wszechobecnych, cuchnących śmieci/ Bangladeszan /czy Bangladeszczyków?/ z pięknem i innością tamtejszej przyrody. Skąpymi, ale zawsze, zabytkami i dniem codziennym mieszkańców.
Pomimo niesprzyjających okoliczności, bo to i styczeń, i zimno, i niedzielne południe, kiedy wiekszość Polaków stoi nad gotującym się rosołkiem, sala była prawie wypełniona. Złaknionych przygody w dalekich stronach świata było 117 osób, wliczając dwóch wnuczków Pana Prezesa, chłe,chłe. Ale to jest wspaniałe, bo czym skorupka za młodu nasiąknie, tym...itd. Rosną nam nowe zastępy miłośników
"Spotkań z ludźmi gór". I tak trzymajmy, Panie Prezesie!
W tym miejscu musimy /organizatorzy Spotkania/ podziekować sponsorowi, którym tym razem był
NATIONALE NEDERLANDEN, przeprowadzający ankietę przed wejściem na salę kinową. Nasz Drogi - Pan Prezes Klubu Jasiek - zapoznawał swojego wnuczka Michasia z ofertą ubezpieczeniową NN. Taki maluch, a już zastanawiał się nad wyborem opcji swojego zabezpieczenia na przyszłość. Brawo! Z lewej strony, na sztaludze widoczny jest plakat spotkania.
Już niecierpliwimy się na następne spotkanie z Tomaszem Nasiółkowskim. I dziękujemy Mu bardzo za to, co do tej pory nam przedstawił. A na Śnieżce duje jak cholera...
Spotkanie ze wspaniałym człowiekiem, mieszkańcem Krainy Wygasłych Wulkanów, Robertem "Robb" Maciągiem.
Robert jest pedagogiem, podróżnikiem, pisarzem i okazjonalnie dziennikarzem. Wydał już 6 książek, siódma na ukończeniu. Jest laureatem dwóch TRAVELLERÓW miesięcznika NATIONAL GEOGRAPHIC. "Robb" bardzo barwnie opowiadał o swojej wyprawie w Góry Pamiru. Była to opowieść naszpikowana nie tylko humorystycznymi zdarzeniami, jakie miały miejsce na Dachu Świata, ale także elementami etnograficznymi, przyrodniczymi i geologicznymi. Poznaliśmy z pierwszej ręki, na żywo, relację o ludziach zamieszkujących tamtą surową krainę, a zwłaszcza ujęły nas portrety dzieci. Jakież anielskie i sielskie jest życie dzieciaków w Polsce, w porównaniu z życiem tamtych. Ale tam, ludzie przyzwyczajeni do warunków jakie im dała przyroda, są na swój sposób szczęśliwi.
Na sali było aż 109 osób, co jest wspaniałym wynikiem frekfencji. Publika długo klaskała wyrażając tym swoje uznanie dla prelegenta i zadowolenie z prelekcji Roberta Maciąga.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
6 marca 2016 - "Wyprawy z TORRE.PL" 13 marca - "Trekking w Himalajach -
W E N E Z U E L A Kobiety na szlaku"
Sławomir Bieniek Katarzyna Mazurkiewicz
2 października 2016 - "Życie na łódce"
Anna Dawidowska
Niestety, na marcowych "Spotkaniach" ze Sławkiem i Kasią nie mogłem być, bo w tym czasie odbywałem trekking po świnoujskich obiektach sanatoryjnych. Z tego względu nie mogę zdać relacji, jak i co się działo podczas prezentacji Tych dwojga wybitnych podróżników. A z pewnością te spotkania były wspaniałe. Sławek gwarantuje ekstremalne przeżycia, chociażby skoki na bungee z mostu nad rzeką pełną krokodyli, z kolei Kasia to klasa sama dla siebie. Jak ona potrafi przez dwie godziny frapująco opowiadać o Himalajach Indyjskich czy innych azjatyckich rubierzach. Tym razem tematem Jej prelekcji były kobiety z rejonów Himalajów. Pokaz czasowo powiązany był z imprezami odbywającymi się w C.K.Muza z okazji Dnia Kobiet.
A spotkanie z Anią Dawidowską było spotkaniem z historią ludzi pochloniętych do cna pasją podróżowania pod żaglami. Rodzina sprzedała piękny dom w Warszawie, zamieniła bezpieczne i spokojne życie na lądzie na pelnomorski katamaran, na którym teraz żyją, śpią, jedzą i podróżują po morzach i oceanach świata. I gdzieś mają politykę, oszołomstwo i całą tą nijakość niektórych sfer naszego życia.
C.H.
6 listopada 2016 - "DWUNASTA PODRÓŻ WOKÓŁ GLOBU"
WOJCIECH DĄBROWSKI "WOJTEK"
Spotkanie z tym najwiekszym podróżnikiem polskim zawsze gromadzi wielu miłosników naszych wirtualnych podróży w C.K. Muza. Pan Wojtek, oprócz niespotykanej ilości odbytych podróży po całym świecie, jest wspanialym prele- gentem, umiejącym doskonale zawładnąć umysłami słuchaczy. Tym razem opowiadał o swojej już dwunastej, samotnej wyprawie dookoła świata.
Jako pasjonat wysp, Pan Wojtek obrał trasę jak najbardziej obfitującą w wyspy i wysepki. Pierwszą była Sri Lanka, potem, wyruszając z Sydney spenetrował kilka wysepek w archipelagu Vanuatu na Morzu Koralowym, dalej były New Caledonia, Tahiti, jakieś zapomniane wysepki Tonga czy Eastern Island. niesamowite obrazy robione ręką wprawnego fotografa robiły na widzach piorunujące wrażenie. Wydawałoby się, że to jakaś bajka, jakiś fotomontaż w fotopaincie, ale to Pan Wojtek tam był i syciwszy oczy tą feerią kształtów i barw, uwieczniał te niesamowite obrazy. Widoki ze skalistych wzniesień, panoramy na ocean i złote plaże z palmami były lekiem dla naszych oczu. Chcialoby się mieć przynajmniej taką fototapetę na ścianie i mieć maleńką namiastkę piękna Ziemi. A portrety ludzi, pięknych i szczęśliwych ludzi, żyjących bez tych wszystkich "zdobyczy" cywilizacji zapadną na długo w naszej pamięci.
Pan Wojtek tak barwnie i sugestywnie opowiadał o egzotycznych owocach rosnących na tamtych oceanicznych wysepkach, o słodziutkim i orzeźwiajacym soku cieknącym po rękach, że widownia dostała ślinotoku. Stłumiony odgłos przełykanej slinki w stu gardłach, dawał się słyszeć pomiędzy wyrazami wygłaszanymi przez podróżnika.
Frekwencja dopisała, bo na prelekcję Pana Wojtka stawiło się 109 pasjonatów podróży. Szkoda tylko, że laptop "Muzy" cosik szwankował i momentami się krztusił. Ale ogólnie wszyscy byli zachwyceni tym, co zobaczyli i usłyszeli.
Po zakończeniu prelekcji były pytania, kupiono kilka książek autora. Były autografy na plakatach i serdeczne uściski rąk.
Mamy nadzieję, że jeszcze niejeden raz Pan Wojtek Dąbrowski zechce przybyć do Lubina i wlać w nasze serca radość i wiarę w piękno i dobro tego świata, oraz pokaże nam nieznane lądy, wysepki i wodospady. Oczekiwać będziemy, Panie Wojtku, na kolejne nasze spotkanie z wielką niecierpliwością. Życzymy stopy wody pod kilem tych rozklekotanych łajb, którymi przemierza Pan wzburzone morza między wysepkami i tylu lądowań co startów.
Spragnionym większej wiedzy o podróżach Pana Wojtka odsyłam do Jego strony www:
20 listopada 2016 - "WYPRAWY Z TORRE.PL - TANZANIA, UGANDA, ZANZIBAR"
No i doczekaliśmy się spotkania z naszym wspaniałym kolegą Sławkiem Bieńkiem. Człowiekiem bardzo uczciwym i szczerym. I aż do bólu poprawnym. Zapowiadając Jego prelekcję, nic nie można ubarwić i podkoloryzować dla wywarcia większego efektu na publiczności. Mam z tym wielkie problemy, bo jako dusza poetycka, romantyczna, często puszczam wodze fantazji i umajam Sławka CV jak mogę. Sławek od razu prostuje. A mnie to dołuje.
Na tej prezentacji Sławek poleciał na dwa laptopy i smartfona. Jak On sobie z tym radził, Bóg jedyny wie. Prelekcja była bardzo ciekawa, bo Sławek prezentował wiele wspaniałych zdjęć z Tanzanii, Ugandy i Zanzibaru i znajdujących się tam parków i rezerwatów. Często Jego team ocierał się o wielkie niebezpieczeństwo, ot, chociażby przy bliskim spotkaniu z bawołem afrykańskim, czy też walczącymi samcami słoni. Moje wnuczki /siedzące w pierwszym rzędzie/ widząc te przerażające sceny uciekły z sali. Ciosy słonia ociekały krwią, a gruba skóra była w wielu miejscach na zwierzęciu rozszarpana, jakby ktoś maczetą zadawał rany śmiertelne. W czasie prezentacji mogliśmy podziwiać wspaniałe portrety ludzi, zwłaszcza dzieci, niesamowite bogactwo flory i fauny oraz zwykłe życie w odwiedzanych przez Sławka miejscowościach. Oczywiście były też akcenty polskie, bo wiadomo, że Polacy zaistnieli w historii prawie wszystkich państw świata. Prezentacji towarzyszyła orientalna muzyka i odgłosy przyrody, co wydatnie podnosiło walory oglądanych slajdów.
Dopiero po prelekcji Sławek ujawnił swoją wspaniałą ekipę wyprawową. W jej skład wchodziły cztery kobiety i czterech trekkerów. Nasze spotkanie zaszczyciła piątka z teamu Sławka. Panie, jak widać było na wyświetlanych slajdach, z gołymi ramionami i dużym dekoltem przedzierały się przez ugandyjską dżunglę do ostoi goryli. I nic je nie ugryzło, nie napiło się słodkiej krwi tych odważnych trekkerek. Miały szczęście , albo specjalne środki odstraszające wszelkie latajace i pełzające paskudztwo. Ale goryle były w porzo, nie zaatakowały, chłe, chłe.
Pytaniom by nie było końca, ale czas mieliśmy bardzo ograniczony, więc każdy z uczestników ekspedycji mógł się wypowiedzieć niestety tylko raz czy dwa razy. Czuję niedosyt i jestem mocno zmartwiony takim obrotem rzeczy, bo z pewnością poznalibyśmy wiele niesamowitych i ciekawych rzeczy o dzikiej, afrykańskiej przyrodzie i życiu zamieszkujacych Tanzanię, Ugandę i Zanzibar ludów. Z takim zespołem eksploratorów najlepiej trzeba by było spotkać się na wieczornej posiadzie przy watrze, z kufelkiem zimnego browarku w rąsi i bez głupiego ograniczenia czasu. Jestem pewny, ze świt blady by nas zastał, a tematów afrykanariów zostało by jeszcze do południa, chłe, chłe. W prelekcji wzięło udział 80 widzów, co jest wynikiem doskonałym. Członków Klubu Górskiego PROBLEM naliczyłem aż 11 głów, co jest budujące.
Póty PROBLEM nie zaginie, póki my żyjemy, hej! To jest nasza, klubowiczów maksyma. A narybku w klubowej ławicy zbytnio nie widać. Jest trzech, ale to maleńko. Łoj, maleńko!
Wszyscy widzowie wychodzili z sali kinowej z uśmiechem na twarzy, chcieli jeszcze nieoficjalnie pogadać z podróżnikami, ale trudno. czas naglił. Chyba, a raczej na pewno Spotkanie się podobało. Ludzie jeszcze na schodach wymieniali wrażenia z wirtualnej.oglądanej przed chwilą przygody afrykańskiej. Mnie i owszem, bardzo sie podobało. Sławek zaproponował ciekawą prelekcję w przyszłym roku. Tym razem tematem ma być wyprawa na Grenlandię. Już się cieszę i z niecierpliwością przebieram swoimi koślawymi nóżkami. Dzięki Sławku za ciekawą prelekcję.
tekst i foto: C.H.Heniuś.
************************************************************************************
27 listopada 2016 "PO PROSTU JAPONIA"
MAGDA STĘCZNIEWSKA, JOANNA LEWANDOWSKA, PAULINA KRUCZEK.
27 listopada w naszych Spotkaniach gościliśmy trzy młodziutkie podróżniczki z Lubina. Zawsze staramy się, jako klub, promować także osoby wkraczające w życie i rozpoczynające wspaniałą wędrówkę po świecie przygody. Podróże dalsze i te całkiem bliskie niosą zawsze wielką dawkę wiedzy poznawczej ludzi, kultur, przyrody, geografii. Pokaz "Po prostu Japonia" był pierwszą prezentacją publiczną naszej trójki uroczych dziewcząt. Pod wodzą Magdy Stęczniewskiej, która studiując filologię dalekowschodnią, świetnie porozumiewała się z Japończykami, podróżniczki zwiedziły kawał Kraju Kwitnącej Wiśni. W ciągu trzytygodniowej podróży poznały dziesiątki wspaniałych zabytków, wznoszonych przez różne rody cesarskie, pamiętających czasy samurajów, szogunów i rozkwitu buddyzmu na wyspach. Wedrując po miastach i miasteczkach Madzia, Joasia i Paulinka trafiały w odległe zaułki miejskie, gdzie mogly poznać prawdziwą Japonię. Te przytulne, maleńkie herbaciarnie, bistra, mają całkiem inną atmosferę w porównaniu z dużymi, śródmiejskimi barami, fastfudami i makdonaldami na szlakach wycieczek turystycznych.
Widoki dziesiątek cudownych pagód, klasztorów i starych budowli, przeplatały się z ultranowoczesnymi budowlami ze szkła i aluminium. Świeże, nie napiętnowane rutyną spojrzenie podróżniczek dawały nowy pogląd na wciąż tajemniczą Japonię.
Na początku prezentacji dziewczęta miały lekki stres, troszkę zapominały o mikrofonie przy "ręcznej" gestykulacji, ale po kwadransie tak się rozgadały, że mówiły jedna przez drugą, bez tremy. Z biegiem czasu z pewnościa wykorzystają też wielkie możliwosci Power Pointa, wzbogacając pokaz różnymi efektami audiowizualnymi. Ale to już jest moje mędzenie jako autora wielu prezentacji i malkontenta, przychrzaniającego się do byle głupstwa. Mamy, jako klub, nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się z naszymi wspaniałymi i - nie ukrywam- pięknymi podróżniczkami z Lubina. Na spotkaniu było 96 osób, co jest wynikiem wspaniałym. Trzymamy za Was - Magdziu, Joasiu i Paulinko kciuki. No i dzięki za ciekawą podróż po Japonii.
Sponsorem spotkania było Starostwo Powiatowe w Lubinie, za co serdecznie dziękujemy.
tekst i foto: C.H.Heniuś.
************************************************************************************